06 marca 2011

„Dzień, jak co dzień”



   Chociaż dzisiaj niedziela, to myślę już o nowym tygodniu. Poniedziałek. Dzień zacznie się wcześnie rano. Pobiegnę najpierw do jednego gabinetu, potem, gdy zdążę, to zrobię sobie krótką przerwę obiadową i w południe zacznę pracę w drugim gabinecie. Tak do 19- nastej. W taki zwykły dzień, jak co dzień, oprócz przyjmowania pacjentów (priorytetowe zajęcie), to telefonicznie załatwiam sprawy. Prawdę mówiąc nie ja dzwonię, to do mnie telefonują różne firmy, banki, zakłady usługowo-handlowe i takie, które z medycyną, stomatologią nie mają nic wspólnego. Fajnie, że dzwonią z ofertami sprzedaży urządzeń stomatologicznych, naszych materiałów, narzędzi czy sprzętów przydatnych w działalności, którą prowadzę. Niestety, niektórzy przedstawiciele firm są nieznośni. A co najważniejsze, nie rozumieją zdania: „nie jestem tym zainteresowana”. Wierzę, że muszą się wygadać, ale nie mam czasu, by słuchać o rzeczach, które nie są mi potrzebne w danej chwili. A oni nie dają sobie grzecznie przerwać monologu. Dziwi ich, gdy mówię, że jak będę ich potrzebowała, to sama ich znajdę. Przedstawiciele wielu firm zakładają, że klienci są nierozgarnięci i zagubieni, i trzeba prowadzić ich za rączkę, by sięgnęli do własnej kieszeni zakupując zupełnie zbędne produkty. Nie rozumieją prawa wyboru?
     Najzabawniejsze chwile przeżyłam jakiś czas temu, gdy proponowano mi prezentację w gabinecie. Bardzo wiele zachęcających mnie słów padło z ust pani przedstawicielki. Między innymi dowiedziałam się, że tysiące moich koleżanek i kolegów po fachu zdecydowało się na taki pokaz w gabinecie i zakupiło to wielofunkcyjne urządzenie. Nie mogłam tylko zrozumieć o jaki sprzęt chodzi. Próbowałam się dowiedzieć, ale nic z tego. Musiałam wysłuchać do końca. Koniec mnie zachwycił! Chodziło o garnek wielofunkcyjny, taki, co to sam wszystko gotuje. No bajer! Tylko na jakiego grzyba potrzebny mi taki gar w gabinecie stomatologicznym nadal nie kumałam i pani przedstawicielce zrobiło się przykro, gdy odmówiłam, bo ponoć nikt jej nie odmówił.
     Ileż to szans na korzystny kredyt przeszło mi koło nosa, bo uparty ze mnie osioł i moja wiara granicząca z pewnością, że kredyty są korzystne, ale tylko dla banków, nie pozwala mi na szaleństwo ulegania urokowi panów agentów o zniewalającym uśmiechu i głosie.
     Jakie nowe wyzwania czekają mnie w nadchodzącym tygodniu? W ostatnim odmówiłam zawalenia mojej fachowej biblioteki kolejnymi wydaniami medycznymi (kolorowymi, z obrazkami!), nawet nie chciałam, by przysłano mi je tylko do pooglądania. Pani nie mogła zrozumieć, że nie chcę obejrzeć obrazków i nie chcę mieć kłopotu z odsyłaniem dzieła, gdy stwierdzę, że nie jest mi ono potrzebne. Wjeżdżała mi nawet na ambicję, bo przecież lekarz musi się cały czas dokształcać! Pewnie, że musi. I się dokształca, ale niekoniecznie z książeczek z obrazkami. Osobiście wolę te z tekstem, a najbardziej kocham dokształcanie praktyczne.
Dobrze, że dziś jest niedziela i nikt nie dzwoni- idę cieszyć się z tej ciszy.

2 komentarze:

  1. A powiadają, że w zamian dostajecie od tych firm darmowe wczasy na Mauritiusie czy innych Seszelach...
    Widzisz jakaś Ty toporna i oporna! Nie dajesz se robić prezentacji garnków, tylko leczysz od rana do nocy i dlatego spędzasz wczasy nad Bałtykiem:P

    Ej, gupia-Ty-gupia-Ty...
    Małgośka

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak. Tylko firmy farmaceutyczne (współpracujące z ogólnymi lekarzami) tak ponoć są rozrzutne. Ile w tym prawdy nie wiem. Dentystom nie oferują takich promocji. My leków prawie wcale nie ordynujemy. Musimy za to kupić masy do wypełnień i wiele różnych środków pomocniczych. Ta polityka rozrzutności nie dotyczy firm produkujących materiały stomatologiczne dla dentystów- nawet szkolenia dla nas mają płatne;P*
    Utrzymanie gabinetu stomatologicznego na przyzwoitym poziomie naprawdę sporo kosztuje.

    OdpowiedzUsuń