22 stycznia 2011

„Ze zrozumieniem...”



   Chce mi się głośno krzyczeć: „ludzie czytajcie wywieszki!” Chciałoby się też dodać dwa słowa: „ZE ZROZUMIENIEM”. To niesamowite, co przytrafiło mi się parę dni temu. Może to aura tak otępia? Kilka przypadków w jednym czasie. Opowieść zacznę jednak od krótkiego wprowadzenia.
   Drzwi wejściowe do gabinetów lekarskich współpracujących z NFZ obklejone są masą różnych wywieszek. Dodatkowo w pobliżu, na ścianach wiszą olbrzymie tablice ogłoszeń. Są tam mniej lub bardziej istotne informacje dla pacjentów. Niestety, ci, dla których te informacje są przeznaczone nie interesują się nimi. By zwrócić na niektóre ogłoszenia uwagę ludzi, lekarze kolorują całe wyrazy i frazy. NFZ dba o to, byśmy się nie nudzili i co pewien czas podrzuca nam nowe zarządzenia i informacje do wywieszenia. Lekarze to opracowują, by dostosować do swojej grupy pacjentów. Chciałam zobaczyć, jak z porcją nowości poradziła sobie koleżanka okulistka.  
Razem z Lenką podeszłyśmy pod drzwi jej gabinetu. Zwykle jest tam sporo oczekujących ludzi. Tym razem pustka. Wszystkie drzwi zamknięte. W pobliżu stał tylko jeden człowiek na korytarzu. Nie zwracając uwagi na obecność mężczyzny zaczęłyśmy szukać interesujących nas nowych zarządzeń. Nie znalazłyśmy tych ogłoszeń, ale za to natrafiłyśmy na informację (wielkość A3), że gabinet okulistyczny został przeniesiony. Wtedy zaciekawiło nas po co(?) i na kogo(?) czeka w pustej poczekalni nasz towarzysz. Okazało się, że jest umówiony na godzinę 17.00 z okulistką właśnie i od 20 minut już stoi pod gabinetem. Wskazałyśmy mu wywieszkę. Przeczytał, albo udawał, że czyta.
-To co ja teraz mam zrobić?- zapytał nas zdezorientowany człowiek
-Iść tam, gdzie lekarz czeka na pana- odparła Lenka
-To znaczy gdzie?- pytał dalej mężczyzna, choć w owej informacji był podany dokładny adres nowego miejsca. Wytłumaczyłyśmy dokąd ma się udać, bo pomyślałyśmy, że skoro czekał do okulisty, to może rzeczywiście nie widzi grubych, olbrzymich liter ogłoszenia. Pobiegł tam, a my zanuciłyśmy starą piosenkę, lekko ją parafrazując: „Dzięki Ci Boże, że zesłałeś na mnie te dwie baby”. Stałby tam biedak pewnie dalej i nie wpadłby na pomysł, choćby z nudów, aby poczytać ogłoszenia, chociaż te grubym i wielkim drukiem pisane.

Dwie godziny później, gdy kończyłyśmy już pracę, zadzwonił telefon.
-Chciałam umówić się na wizytę, mam ból zęba, a na wywieszce gabinetu pisze, że trzeba zgłosić się w pierwszych dwóch godzinach. Właśnie zaczął mnie znowu boleć.- jednym tchem wypowiedziała swoją kwestię kobieta
-Jest 19.30 Gabinet był czynny do 19.00 Za późno pani dzwoni. Za chwilę zamykają całą przychodnię. Na ogłoszeniu jest napisane, że z bólem zęba należy się zgłaszać osobiście, w pierwszych dwóch godzinach przyjęć, a nie bólu. Proszę teraz wziąć tabletkę. Jutro od 7.00 zaczynamy przyjęcia, proszę przyjść.- odpowiedziała Lenka.

Codziennie zdarzają nam się spotkania z ludźmi, którzy pytają nas o to samo, co jest napisane na wywieszkach. Zastanawiamy się nad sensem umieszczania ogłoszeń, skoro i tak kilkadziesiąt razy dziennie musimy powtarzać słownie owe informacje, bo pacjentom nie chce się czytać, albo nie rozumieją tego, co czytają.

2 komentarze:

  1. A to dobre , z tym zgłaszaniem w pierwszych dwóch godzinach bólu, ale to jest chyba bardzo , ale to bardzo normalne.
    To jak niektórzy klienci, pytają , czy oby ten chleb na pewno świeży.....? To nic , że on jest jeszcze gorący :) Każde pytanie jest dobre, aby rozpocząć jakąś komunikacje , które ewentualnie mogłaby cię wyprowadzić tak na dzień dobry z równowagi :))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie wyprowadza z równowagi dopiero 10 człowiek pytający o to samo ;P* Ale i tak odpowiem grzecznie, że wszystko może przeczytać na tablicy i wskażę mu jeszcze miejsce :)
    Najbardziej irytują mnie jednak pytania zadawane na ulicy (pewnie w większych miastach to się nie zdarza, ale taka jest już specyfika małych miejscowości). O tym w jakich okolicznościach i miejscach zaczepiają nas pacjenci warto napisać post:) Przemyślę to.

    OdpowiedzUsuń