29 stycznia 2011

"Sen Lenki"



   Zwykle nasi pacjenci umawiani są na godziny, nie czekają zbyt długo w kolejce przed gabinetem. Po prostu, jeżeli przychodzą na czas, to w ciągu 5-10 minut od wejścia do poczekalni są proszeni do gabinetu. Czasami jednak zdarza się „poślizg”. Głównie z powodu dodatkowych, tzw. „bólowych” pacjentów, lub gdy któryś z umówionych spóźni się mocno. Niestety, bywają też okresy, w których gabinet przeżywa prawdziwe oblężenie. Przede wszystkim przed Świętami i bardzo długimi weekendami. Uwijamy się, jak w ukropie, a i tak spóźnienie jest nawet dwugodzinne. Ludzie czekają cierpliwie, bo boją się dni wolnych. Wtedy nigdzie nie można znaleźć pomocy. Najbliższa w odległym mieście wojewódzkim. Dobrze mają mieszkańcy dużych aglomeracji. To wina złej organizacji ochrony zdrowia, ale nie o tym są opowieści z tajemniczej jamy (chociaż czasem korci mnie, by przedstawić własną koncepcję organizacji ochrony zdrowia w naszym kraju). Wróćmy więc do gabinetu. Po jednym z takich przedświątecznych okresów Lenka, wchodząc do pracy, od progu woła do mnie:
-Pani doktor, ależ miałam sen! Byle tylko się nie sprawdził, bo byłam w nim okropnie złą kobietą.
-To niemożliwe, ty jesteś aniołem Lenko- odpowiadam jej ze śmiechem- nigdy nie uwierzę w taką metamorfozę.
-Naprawdę byłam, jak wścieklica- zaczęła opowieść Lenka. -Śniło mi się, że przyjmowałyśmy bez żadnej przerwy cały dzień. Gdy już miałyśmy wychodzić po pracy do domu i otworzyłyśmy drzwi do poczekalni aż nas „zamurowało”. Była pełna poczekalnia ludzi. Nie siedzieli. Wszyscy stali upakowani, jeden obok drugiego.
-Czego chcecie, ludzie! Czyście zwariowali?- pytałam ich, a oni milczeli. Tylko tak na mnie błagalnie patrzyli. Zaczęłam krzyczeć ze złości i bezsilności:
-Czy wy myślicie, że my jesteśmy woły robocze? Ileż można pracować? Pani doktor już pada, ja też ledwie ciągnę, idźcie stąd.- A oni ani drgnęli. Dalej stali i patrzyli. Złapałam wtedy panią za rękę i szybko pociągnęłam do gabinetu. Zamknęłyśmy drzwi do poczekalni i zaczęłyśmy wychodzić cichuteńko oknem. Potem biegłyśmy jakąś leśną drogą. I pani zaczęła się unosić. A ja z panią, bo trzymała mnie pani za rękę. Leciałyśmy. To było super, chociaż bałam się bardzo. Ale ludzie z poczekalni zamienili się też w latające stwory i zaczęli nas gonić. Poczułam powiew powietrza i obudziłam się. Byłam cała spocona. Serce waliło mi jak młotem. No i pomyślałam, że dzisiaj to będzie „kanał”. Inni mają takie piękne sny, a mnie musiał się horror przyśnić.
-Sen-mara Lenko. Nie musi się ziścić- zaczęłam się śmiać- wiesz, ostatnio naprawdę dużo pracowałyśmy, stąd ten koszmar, dzisiaj powinno być już spokojniej, normalniej.
   I rzeczywiście nie było źle. Teraz, za każdym razem, gdy robi się tłok w poczekalni, obie śmiejemy się, że Lenka wyjdzie do pacjentów i wykrzyczy im, że nie jesteśmy „wołami”, bo może o tym nie wiedzą. A potem polecimy w obłoki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz