28 stycznia 2011

"Ekumeniczna poczekalnia"



    Poczekalnia to szczególne miejsce. Jednym razem ciche i spokojne, innym wrze tam jak w ulu. Jest to punkt, w którym spotykają się ludzie różnych wyznań i światopoglądów. Słyszę czasem ożywione dyskusje pacjentów. Zdarza się, że obok siebie siedzą ksiądz katolicki i świadek Jehowy. Na dokładkę towarzyszy im ateista z krwi i kości. Z reguły przychodzą na wizyty o wiele wcześniej niż są faktycznie zapisani. Toczą z sobą bardzo ciekawe rozmowy, z zachowaniem wszelkich zasad savoir vivre. Tak się z sobą zaprzyjaźnili, że traktują wizyty u dentysty jako swoje miejsce spotkań. Czasem do ich dyskusji włączają się „przypadkowi” pacjenci. Istna „burza mózgów”. 
    Któregoś dnia byli sobą i tematami, które podejmowali tak zafascynowani, że z trudem „wyciągałam” ich z poczekalni do gabinetu, a rozmowy toczyły się jeszcze jakiś czas po wizycie, jakby się im nigdzie nie śpieszyło. Czasem myślę, że nasi politycy mogliby z nich brać przykład, bo te rozmowy są bardzo kulturalne i grzeczne, co nie przeszkadza im różnić się pięknie. Może kiedyś napiszę cykl opowieści pod tytułem : „A w mojej poczekalni...” Nie wiem tylko, czy będę umiała oddać ducha i atmosferę tych dysput, bo bardzo są filozoficzne. Tymczasem staram się wyłapywać wszystkie dziwne i wesołe przypadki, które się nam przytrafiły.
    Jednego dnia pewien ksiądz wikary siedział już w poczekalni, przybył na wizytę za wcześnie o jakieś 50 minut, gdy wszedł do budynku pacjent, który miał właśnie wejść do gabinetu na umówioną godzinę.
Zatroskana Lenka mnie pyta:
- Jak mam teraz poprosić tego pacjenta?
- Normalnie- nie zwróciłam uwagi na to, że Lenka ma z tym jakiś problem.
- No dobra. Spróbuję to wytłumaczyć wikaremu- odrzekła i wyszła do poczekalni
- Prosimy pana Proboszcza*- powiedziała i od razu dodała zwracając się do wikarego- bo ten pan się tak naprawdę nazywa.
- Nie ma sprawy, zwykły wikary musi ustąpić panu Proboszczowi- ze śmiechem odezwał się ksiądz.
-Dlaczego miałaś problem z poproszeniem do gabinetu pacjenta?- zapytałam Lenkę, gdy skończyłyśmy pracę.
- Obawiałam się, że ksiądz pomyśli, że żartuję sobie z niego.

*nazwisko zostało zmienione

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz