13 lutego 2011

"Dentysta też człowiek."



    Niedziela. Piękny dzień. Odpoczywam wtedy od spraw codziennych. Kumuluję energię na cały następny tydzień pracy w pracy i pracy w domu. Bo oprócz dwóch gabinetów mam jeszcze rodzinę i to całkiem sporą. Dlaczego o tym piszę? Bo chciałabym uświadomić ludziom, że poza gabinetem dentyści i inni lekarze też mają o czym myśleć i niekoniecznie muszą to być medytacje o sprawach zawodowych. Nie, żebym narzekała, ale gdy jesteśmy poza gabinetem stajemy się „cywilami”, zwykłymi ludźmi. Problem ten dotyczy głównie małych miast i miasteczek...

    Chodzimy na spacery, do kina, do sklepu po zakupy, do urzędów załatwiać bieżące sprawy, mamy także różne zajęcia dodatkowe. Przemieszczając się z miejsca na miejsce spotykamy innych ludzi, znajomych i nieznajomych. Wymieniamy uprzejmości, rozmawiamy o pogodzie, o przyrodzie, która codziennie potrafi nas zaskoczyć, o najnowszych wydarzeniach kulturalnych w miasteczku i o tym, „co tam panie w polityce”... 
    To jest fantastyczne. Niestety, nie wszyscy rozumieją, że nie jesteśmy gotowi do „pracy w drodze”. Pokazywanie nam zdjęć zębowych rtg, czy całych pantomogramów w parku, czy w sklepie mija się z celem. Podobnie jak pokazywanie zębów, czy wystawianie języka, które głównie szokuje otoczenie, a nas raczej krępuje. Niestety wielokrotnie zdarzyło się, że uczestniczyłam w takich sytuacjach. Pewnie to moja wina, bo zawsze staram się być grzeczną i nie potrafię twardo powiedzieć „nie”, chociaż ostatnio pracuję nad tym.
     Parę dni temu, gdy wchodziłam do sklepu, zostałam zaczepiona przez panią X. Ona właśnie wychodziła. Przekazałyśmy sobie pozdrowienie, pani X jednak na tym nie poprzestała.
-Kiedy możemy zgłosić się do pani?- zapytała przechodząc
-Proszę zapisać się na wizytę.- odparłam uprzejmie.
-A teraz możemy?- rzuciła kobieta bezmyślnie
-Teraz? Teraz wchodzę do sklepu, nie mam przy sobie terminarza i nie ma tu warunków na uzgadnianie wizyt- powiedziałam poirytowana
-Bo to chodzi tylko o tego mleczaka...- Pani X ciągnęła dalej temat i szarpiąc dziecko stojące obok zwróciła się do niego- No otwórz buzię, pokaż pani.
-Nic tu i tak nie zobaczę, proszę przyjść do gabinetu- odrzekłam twardo i odwróciłam się już w kierunku wnętrza sklepu. Pewnie, że było to nieuprzejme z mojej strony, ale czy było uprzejme ze strony pani X takie zachowanie? Tego dnia już miałam humor popsuty. I Lenka też, bo w innym sklepie, tego samego dnia ekspedientka widząc ją poprosiła:
-Zapisze mnie pani w kolejkę u was, dobrze?
-Kalendarz jest w gabinecie, proszę podejść, to uzgodnimy wizytę. Można też zadzwonić- odparła Lenka
-Ło pani, nie będę pamiętać- niby żartując powiedziała ekspedientka
-To ja mam pamiętać o pani zębie?- spytała zdziwiona Lenka i szybko dodała- Jak pani teraz o nim zapomni, to ząb przypomni, tylko wtedy może być za późno.
Ludzie potrafią zaczepić wszędzie. Nawet w kościele i na przyjęciu.
     Szokujących Was, drodzy Czytelnicy, przykładów mam jeszcze wiele, ale nie będę przynudzać. Chodziło mi tylko o zasygnalizowanie problemu. Dentysta też człowiek i chciałby spokojnie zrobić zakupy, załatwić sprawę w urzędzie, czy w kinie obejrzeć jakiś dobry film. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla danego człowieka jego problem jest najistotniejszy w tym konkretnym momencie. Dobrze jest, kiedy ten moment jest właściwy i dla pacjenta i dla lekarza. O dolegliwościach z całą pewnością można swobodnie rozmawiać... w gabinecie. Tam lekarz jest po to, by wysłuchać i pomóc. Tam lekarz nie ma prawa czuć się zniecierpliwionym, czy zmęczonym i nawet gdyby był, to nie powinien tego okazać. Tego macie prawo wymagać.


ilustracja: Dominguez "Na przyjęciu"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz