W krótkiej przerwie, między jednym sprawozdaniem, a drugim, wróćmy do naszej „tajemniczej jamy”. Ciągle zastanawia mnie, czy umiemy żartować, czy znamy się na powiedzonkach i dowcipach?
Śmieszne opowieści i żarty to jeden ze sposobów na rozładowanie stresu i metoda na uśmierzenie bólu. Często stosujemy, ale tylko takie żarty, które nie mają tej odwrotnej strony medalu. Nie ma ofiar. Czasem tylko wynikają śmieszne sytuacje, jeżeli dowcip czy powiedzonko zostaną źle zrozumiane. Wiadomo, każdy przeżywa wizytę u dentysty. No, może nie generalizujmy i powiedzmy, że prawie wszyscy umieramy ze strachu, zostawiając ułamek procenta tym supermenom, którzy się nie boją żadnych lekarzy i kuracji. W każdym razie ten pacjent bał się bardzo. Zabiegi jednak przebiegały pomyślnie i mężczyzna powoli przyzwyczajał się do wizyt. Gdy leczenie dobiegało już końca powiedział:
- Na ostatniej wizycie postawię paniom kawę, z wdzięczności, że przestałem się bać.
- My pijamy tylko z ekspresu- zażartowała sobie Lenka.
- Nawet polubiłem chodzenie do dentysty- dodał pan Adam- zrozumiałem, tylko z ekspresu.
Wkrótce nadszedł czas ostatniego spotkania. Nasz pacjent wszedł do gabinetu dźwigając olbrzymią paczkę.
- Ekspres do kawy przyniosłem- powiedział z dumą. Byłam niewyobrażalnie zaskoczona.
- Ależ my nie możemy tego od pana przyjąć- na serio się wystraszyłam, że pacjent wykosztował się na prezent z powodu durnego żartu.
- Proszę się nie martwić, ja nie chcę tego paniom dać. To nie jest łapówka. Przyniosłem swój używany, żebyście zaparzyły sobie kawę tak, jak lubicie. Potem go zabiorę.
No „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma.” Śmiałyśmy się długo i serdecznie. To pan Adam zrobił nam numer.
Kolejna pacjentka też dostarczyła nam niesamowitych przeżyć. Trzeba bardzo uważać na to, co i kiedy się mówi, nawet żartując. Ale pisałam już o tym. Przeprowadzałam rutynowy wywiad. Kobieta niedawno przeszła poważniejszy zabieg na szczęce. Zapytałam, czy nie było żadnych powikłań.
- Powikłania? Były a jakże- odparła z przejęciem pacjentka.
- Jakie powikłania?- żywo zareagowałam.
- Mózg mi się zatrzymał- spokojnie odpowiedziała, zerkając jaką reakcję wywoła u nas taka informacja.
- Jak to mózg się pani zatrzymał?- byłam zaskoczona odpowiedzią.- Zabieg był wykonywany w znieczuleniu miejscowym?
- Tak. I wszystko słyszałam. Jak dotarli do tej zmiany, którą mieli usuwać pan chirurg wyraźnie powiedział: „Zmiany, że mózg staje” - relacjonowała kobieta.
- Ach! Już się wystraszyłam – uśmiechnęłam się i wyjaśniłam pacjentce- a to było takie powiedzonko. Oznaczało tylko, że zmiana jest bardzo duża.
Musk staje, jakby powiedziała Signe.
Mary, tutaj dziś dotarłam w czytaniu z góry w dół, ten blog wciąż jest pasjonujący, a ja trochę nie mam czasu...
OdpowiedzUsuńno musk staje, przepraszam, znowu przyjdę pewnie na dłuższe czytanie za jednym razem:)
Signe, to taki "rozrywkowy blog", tu zapraszam na relaks, jak będzie czas... tylko wszystkim nam go brakuje, bo życie pędzi jak oszalałe, że naprawdę musk staje:)
OdpowiedzUsuń