24 lutego 2011

„Proteza, ach proteza”



     To jasne! Najlepiej jest mieć własne i zdrowe zęby! Niestety, uwarunkowania genetyczne, nawyki żywieniowe już od wczesnego dzieciństwa, nawyki higieniczne i sto innych względów powodują, że nie każdy ma to szczęście, by zachować swoje uzębienie do późnej starości. Pozostaje nam leczenie zębów i przy brakach zębowych ich uzupełnianie. Sposobów na uzupełnienia jest wiele, choćby implanty (jeżeli nas na nie stać), mosty (gdy są warunki w jamie ustnej, no i to także nie jest tanie rozwiązanie) lub protezy.
- Bez zębów nie można chodzić – mówią pacjenci
- Można, przecież chodzimy na nogach- odpowiada mój kolega protetyk- ale bez zębów nie można jeść, ani się uśmiechać, a to jest nie mniej ważne.
Największym problemem jest akceptacja i czas na adaptację protez. Różni pacjenci różnie sobie z tym radzą. Chyba ważnym jest, by na początek dentysta uprzedził pacjenta o uciążliwościach związanych z protezą, bo to jest podobne do noszenia innych protez, np. ręki czy nogi. Najpierw musi nastąpić pogodzenie się pacjenta z utratą danego narządu, potem powinna wystąpić chęć zastąpienia go protezą. W dalszej kolejności trzeba nauczyć się tym posługiwać. Nikt od razu nie posługuje się protezą jak własnym narządem. To przychodzi z czasem. Zdarza się, że nowe protezy wymagają korekt. To należy do dentysty wykonującego protezę, ale pacjent musi się z tym zgłosić. Robienie sobie zębów, by leżały w szufladzie jest bez sensu. Spotykam się z tym, że ludzie mają tzw. „kościołowe” uzupełnienia- ubierają je tylko na wyjście z domu, od święta. Należy też pamiętać o tym, że proteza, nawet noszona, może nie pasować, kiedy chudniemy sporo i gwałtownie (staje się luźna) lub tyjemy (wtedy uwiera, jest za ciasna). Akceptacja ciała obcego jest bardzo istotna. Miałam kiedyś pacjenta, który przyniósł mi w woreczku osiemnaście protez. Szok.
- Może pani mi zrobi dobrą protezę, bo te wszystkie są na szmelc- zagaił
- Jednemu dentyście, no dwóm, nawet trzem mogło coś nie wyjść, ale żeby wszystkim? Tu gdzie indziej leży przyczyna, proszę pana- odpowiedziałam wtedy- proszę znaleźć mi tę, która była robiona ostatnio.
Wytłumaczyłam mu na czym wszystko polega- na braku jego akceptacji.
- Chyba pani ma rację, ja się tych zębów brzydzę.- odrzekł
Popracowaliśmy wtedy nad jego odczuciami. Głównym moim argumentem było dokładne wyjaśnienie pacjentowi, jak powstaje proteza i, że jest robiona na miarę, tylko dla niego. Jest to sztuczne tworzywo, bo pacjent wyobrażał sobie, że zęby w protezie są naturalne (czyli cudze). W końcu udało się przełamać niechęć mężczyzny. Dopasowałam ostatnią z robionych dla niego protez i dość długo pilotowałam jego proces adaptacji do nowych warunków. Skończyło się szczęśliwie. Są pacjenci, którzy właśnie z adaptacją mają problem i swoje sposoby na jego rozwiązanie. Z chęcią wysłuchuję opowieści o tych metodach, bo bardzo wzbogacają moją książkową wiedzę. Kilka z nich było szokujących. Opowiem tu o tym. Oczywiście nie polecam, ale podam jako ciekawostkę. Pewna pani miała bardzo silne odruchy. W całym procesie przygotowywania protezy. Byłam załamana. Nie wierzyłam, że poradzi sobie z adaptacją, ale pacjentka przekonywała mnie, że będzie dobrze. Rany, zamiast ja pocieszać kobietę, to ona mnie podtrzymywała na duchu swoją wiarą w sukces przedsięwzięcia. Porażka. Nadszedł dzień osadzenia protezy. Pacjentka pracę odebrała, ale po chwili włożyła ją... do kieszeni. Gdy zaprotestowałam odrzekła:
- Jutro, na korektę, zgłoszę się z protezą w buzi, zobaczy pani doktor.
I rzeczywiście. Korekta odbyła się planowo i bez specjalnych sensacji. Nie mogłam wyjść z podziwu dla kobiety i jej samozaparcia. Zdradziła mi swój sekret, który wprawił mnie w zdumienie. Gdy wyszła z gabinetu skierowała się prosto do przyjaciółki, z którą wcześniej była umówiona. Tam włożyła protezę i przy jakimś trunku śpiewały i gadały kilka godzin. Potem przespała noc i gdy ponownie do mnie zawitała, oznajmiła:
-Już nawet nie pamiętam, że ją mam w buzi.
Inny pacjent ponoć zaraz, gdy odebrał protezę pojechał do lasu i tam gadał do drzew kilka godzin. Niezwykłym jednak przykładem na pełną akceptację i adaptację była pewna pani, która bez zębów chodziła kilkanaście lat. Miałam duże obawy, czy zaakceptuje uzupełnienie, wszak odebrała nie jedną, ale dwie całkowite protezy. Następnego dnia włożyła głowę w uchylone drzwi gabinetu i powiedziała:
- Czy ja muszę siadać na fotel? Nic mnie nie uwiera, pasują jak ulał. Nawet wczoraj schaboszczaki jadłam.
- Mimo wszystko chciałabym obejrzeć- zaprosiłam gestem pacjentkę na fotel
- Ale mi ich pani nie zabierze?- upewniała się siadając
- Nie!- roześmiałam się- Nie są mi potrzebne. Chcę tylko sprawdzić, czy nie ma żadnych odleżyn.
- A ja muszę pani doktor powiedzieć, jak to było wczoraj, gdy odebrałam protezy. Poszłam stąd do fryzjera, a po powrocie do domu uśmiechnęłam się szeroko do męża i powiedziałam do niego: „Kochanie! Ruszam w Polskę”. I wie pani, co on mi odpowiedział? „ Możesz jechać, ale zęby na stół”.
- Pewnie, z zębami jest pani bardzo atrakcyjną osobą, bałby się, że pani nie wróci- zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy wyszła pomyślałam, że bardzo wiele zależy od nastawienia pacjenta. Nie czuła bólu, od razu zmierzyła się ze schaboszczakiem i nabrała pewności siebie. To sprawiło jej własne, pozytywne nastawienie.

4 komentarze:

  1. Kocham Cię, Ty moja Dentystko-Sadystko:*** Pół dolnej szóstki mi właśnie odleciało /beksa/ Ale nic nie boli i nic nie widać /radocha/:))
    PS. Ale w razie czego zapisz mnie tam gdzieś u siebie w kajeciku na takie zęby do szklanki, dobrze?
    PS.2. U nas na Śląsku zwie się to "gibis" /rotfl/

    I dowcip a'propos:

    - Wysoki Sądzie, ja się z żoną muszę rozwieść! Bo ona wciąż je czosnek!!!
    - Proszę pana, przeżył pan z żoną prawie pół wieku i nagle czosnek zaczął panu przeszkadzać?
    - No tak, ale dlaczego ona ten czosnek wciąż je moimi zębami a nie swoimi?!

    Dobranoc:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi:*** Żart doskonały:D* Nie znałam go!!!
    A z tą szóstką nie czekaj na ból!!! Przyjeżdżaj od razu lub (bardziej ekonomicznie ;P) idź do swojego dentysty na miejscu :) Nie będę kolegom na Śląsku chleba odbierać ;P*
    Ps. Co do tych gibisów (ależ mi się ta nazwa podoba!:*), to PATRZ PIERWSZE DWA ZDANIA POSTU, czyli WALCZ O SWOJE!!!! :D****

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Też Cię kocham Magdusiu! :*:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak coś nie pasuje, to od razu należy iść na poprawkę i nosić szczękę bez bólu ;)

    OdpowiedzUsuń